Każdy człowiek ma pewien, specyficzny dla siebie, sposób postrzegania siebie samego. Różnie można patrzeć na swoją osobę – jedni chcą widzieć same zalety, drudzy widzą wady, jedni myślą że są zabawni, a jeszcze inni że pracowici. Co by jednak było, gdyby zacząć na siebie samego patrzeć jak na dobrze prosperującą firmę z nami w roli szefa tejże firmy. Jakie pociąga to za sobą konsekwencje? Jak zmienia się nasz punkt widzenia?

Na te i inne pytania odpowiedź można znaleźć w książce którą miałem przyjemność czytać. „Sztuka zarządzania sobą” jest pozycją z gatunku poradników, które dają praktyczne porady „jak sprawić, żeby…”. Autor w ciekawy sposób argumentuje swoje poglądy na temat ulepszania siebie samego na drodze do personalnego samorozwoju i być może nawet sukcesu. Przekazuje w ręce ciekawego czytelnika narzędzia, które ponoć mogą przynieść wymierne rezultaty. Książka porusza m.in. problem sukcesu (czym dla nas jest sukces, czym w ogóle może być i jak ustrzec się przed tym, aby czyjeś ambicje nie dyktowały nam co mamy zrobić), kwestię naszych odczuć względem np., znanej nam osoby która nagle odnosi sukces (czy jesteśmy wobec tego obojętni, czy wręcz przeciwnie, nasze emocje sugerują zazdrość i chęć rywalizacji), i inne podobne tematy.

Książka stanowi zbiór praktycznych porad które razem w połączeniu mogą sprawić, że będziemy w stanie np. odnieść sukces zawodowy, usprawnić swoje postępowanie poprzez uczynienie nas bardziej systematycznymi, sprawi że będziemy lepiej podejmować decyzje dzięki większej świadomości siebie samego i lepszego rozumienia innych osób, które z nami współpracują. Wspominam o tym ostatnim, gdyż książka stawia nas w pozycji szefa – osoby niosącej największą odpowiedzialność w procesie tworzenia środowiska pracy, stronę motywującą innych do działania, oraz osobę kluczową na drodze do budowania firmy.
Na samym początku autor stawia przed nami kilka problemów, które każdy z nas intuicyjnie rozumie i pod jakimś względem pożąda, lecz wyłącznie nieliczni faktycznie zdają sobie sprawę z ich właściwego sensu – chodzi otóż o problem wolności, sukcesu oraz podejmowanie własnych decyzji i branie za nie odpowiedzialność, oraz problem władzy. Autor stara się przedstawić wolność jako coś nie tyle „osoby niczym nie skrępowanej” tylko „osoby, która z kilku możliwości ma możliwość swobodnego wyboru – to jest właśnie wolność”. Stosuje do tego celu krótkie opowiadanie o zwierzętach, które będąc postawionymi przed ciężką sytuacją życiową, muszą dokonać wyboru – jak się zachować. My mamy podobny problem w życiu – wolność to możliwość wyboru drogi, jaką chcemy podążać. Czy decydujemy się na bierność, czy podążać konsekwentnie do uzyskania sukcesu, każda decyzja jest dobra, o ile jest zgodna z tym, czego sami pragniemy – dzięki temu będziemy mogli odnaleźć się w sytuacji, którą sami sobie zapewniliśmy swoim postępowaniem – uchroni nas to przed staniem się zgryźliwym człowiekiem. Następnie autor stara się uchwycić sens sukcesu – czym jest ten sukces? Czy sukces to tylko stanie najwyżej w hierarchii firmy, dobra pensja czy to coś innego? I czy to co osiągnęliśmy na jest faktycznie naszym sukcesem, czy też ktoś inny miał na nas tak silny wpływ że udało mu się wszczepić w nas swoje pragnienie. Realizując więc plan na drodze do, wydawać by się mogło – naszego sukcesu – w rzeczywistości realizowaliśmy czyjąś inną ambicję, kogoś, kto być może nie miał tyle talentu, co my, i uważał że możemy chcieć tego samego, co on. Dlatego też autor słusznie zakłada, że nikt nie odpowie za nas na pytanie – czym jest dla mnie szczęście (postawiwszy uprzednio znak równości pomiędzy szczęściem a sukcesem). Dokłada do tego pojęcie przedsiębiorczości – sumę wszystkich naszych zachowań, które wykonujemy i w zależności od ich zgodności z wyznaczonym celem decyduje, czy jesteśmy przedsiębiorczy, lub czy potrafimy tacy być. Autor podaje też kilka praktycznych porad, które dzięki zastosowaniu w praktyce mogą pomóc nam stać się osobą w pełniejszym tego słowa znaczeniu – człowiekiem działającym dla swojego dobra, rozwijającym się, uczącym nowych rzeczy, człowiekiem z poczuciem własnej wartości, wiedzącym czego chce od życia i ponadto potrafiącym to zdobyć. Bardzo dobry przykład zarówno różnej interpretacji sukcesu jak i osoby przedsiębiorczej autor dał pisząc o osobie, która utożsamia sukces z ascezą – otóż taka osoba przejawia przedsiębiorczość na drodze do urzeczywistnienia swojego modelu sukcesu poprzez rozdawanie całego majątku, pozbawianiem się normalnych kontaktów społecznych, angażowania się w metafizyczne działania, etc. Tak postrzegany człowiek, pomimo tego, że realizuje plan którego cel jest zapewnie przeciwstawny marzeniom o sukcesie każdego normalnego człowieka, o tyle spełnia wszystkie kryteria człowieka przedsiębiorczego i odnoszącego sukcesy – z jego punktu widzenia rzecz jasna. Ale tutaj autor słusznie zakłada, że tylko od nas zależy co wybierzemy jako nasz sukces i jak będziemy podążać na drodze do jego urzeczywistnienia.

Jak planujemy swój czas, ile czasu poświęcamy na różne czynności i czy potrafimy je dokończyć – takimi pytaniami rozpoczyna się kolejny rozdział omawianej książki. Planowanie swojego czasu – czy faktycznie potrafimy tak ustalić wszystkie zaplanowane czynności, aby je wykonać, czy nie? Czy efektywnie wykorzystujemy wolny czas, czy też go marnujemy? Autor ponownie daje nam garść porad, jak sprawić, aby być bardziej systematyczną osobą. Wskazuje też na to, że powszechne powiedzenie – „Czas to pieniądz” to okropne kłamstwo. Pieniądze przychodzą i odchodzą, lecz straconego czasu nikt nam nie zwróci. Zastanowiwszy się nad tym przez chwilę, każdy dojdzie do wniosku, że czas to nasza najważniejsza inwestycja – dobrze zainwestowany czas daje nam o wiele większe korzyści, niż np. zarobione pieniądze. Wpierw autor radzi nam przeprowadzić test który wskaże, czy mamy poprawne poczucie upływającego czasu, czy też coś uległo zaburzeniu czy wręcz mamy patologiczne wykrzywienia, które przeszkadzają nam na drodze do szczęścia – test jest bardzo prosty. Wystarczy włączyć stoper, zamknąć oczy i otworzyć je dokładnie w momencie, gdy wydaje nam się, że minęły dokładnie trzy minuty. Potem spoglądamy na stoper – jeżeli nasz wynik mieści się w granicy błędu wynoszącym 15 sek., to oznacza, że nasze poczucie czasu jest niezaburzone. Im większa jest różnica pomiędzy naszym subiektywnie odczuwanym upływem czasu a tym faktycznym, tym głębsze jest nasze zaburzenie – albo wszędzie za bardzo się spieszymy albo wręcz przeciwnie, marnujemy wiele cennego czasu. Aby nie opierać się wyłącznie na tym dość prostym eksperymencie, autor przedstawił również tabelę, w której znajduje się szereg pytań i trzy możliwe odpowiedzi odpowiadające trzystopniowej skali – słabo, średnio, mocno. Odpowiadając na te pytania poznajemy swój stosunek do upływającego czasu, co pomoże nam zadecydować, jak mamy się zmienić.

Planowanie – czy umiemy efektywnie zaplanować czynności jakie mamy zamiar zrobić? Znów autor nie pozostaje gołosłowny i podaje nam praktyczne metody (metoda Parkera i metoda Westheimera) do użytku. Przedstawię w tym artykule tą drugą – „Aby określić ilość czasu potrzebną do wykonania jakiegoś zadania, musisz określić ile czasu według Ciebie potrzeba na to zadanie, pomnożyć go przez dwa i zmienić jednostkę na najbliższą największą. W ten sposób wyasygnujesz dwa dni na zadania wymagające godziny”. Po tym autor sugeruje, żeby przy określaniu zakładanego wyniku planowanego działania, pod żadnym pozorem nie określać go jako coś abstrakcyjnego, lecz trzymać się mierzalnych efektów – np. „nauczę się dwudziestu nowych słów”, „napiszę połowę artykułu/cały artykuł”, etc., czyli coś z czego sami będziemy mogli się sprawiedliwie rozliczyć. I planować to w ten sposób, aby dać sobie samemu szanse na zrealizowanie tego celu.

Przechodzimy od tego płynnie do zagadnienia własnych uwarunkowań – czyli do jakich zadań faktycznie się nadajemy. Są osoby, które w naturalny sposób poszukują silnych wrażeń i wyzwań – ciężkie zadanie jest dla nich okazją do sprawdzenia się, zarządzanie innymi – okazją do planowania pracy grupowej a ryzyko tylko ich motywuje do bardziej efektywnego działania. Z drugiej strony, znajdują się osoby dość bierne, ceniące sobie wysoko spokój, pracę samodzielną z niskim poziomem ryzyka. I wszystko tutaj jest w porządku – każdy bowiem jest inny. Autor jednak zagłębia się w ten problem, aby unaocznić czytelnikowi pewną prawdę – nie wolno starać się robić czegoś, w czym z naszej natury będziemy się źle czuć, czego zdobycie będzie wymagało zasady – „iść po trupach” (być może i po naszym własnym), bo w konsekwencji będziemy krzywdzić siebie, jak i osoby wokół nas. Jeżeli ktoś próbuje nam wmówić, że jedyną formą sukcesu jaka może być przez nas akceptowana to np. bycie szefem, i odstępstwa od tego nie ma, to zadaniem naszym jest zrewidować ten pogląd i się do niego ustosunkować – czy tak faktycznie dla nas jest. Jeżeli nie, to musimy odrzucić ten wpływ, i określić samego siebie – być może pasjonuje nas praca w prowadzeniu szczegółowej dokumentacji i świetnie się w tym sprawdzamy. Na tym polega podjęcie tej ważnej decyzji – określić co lubimy i umiemy robić.

Być może jednak okaże się, że to co umiemy robić, a to co chcemy różni się diametralnie od siebie – i co wtedy? Jak zapewnia autor – możemy siebie zaprojektować – czyli przystosować i przyuczyć do wykonywania tego, co rzeczywiście sprawia nam przyjemność (zupełnie abstrahując od tego, co to jest).

Zbliżając się do końca tego artykułu, chcę wyraźnie podkreślić, że tylko nakreśliłem ogólny charakter tej książki. Posiada ona bardzo duży potencjał merytoryczny przejawiający się w praktycznych ćwiczeniach które możemy sami wykonać, przykłady różnych postaw człowieka, ćwiczenia sprawdzające nasz stosunek do innych ludzi którzy np. odnieśli sukces, jakim człowiekiem być, aby inni uważali że mamy klasę, etc. Książka jako poradnik dla początkującego menadżera może być dość dobrą pozycją, ale nie tylko dla niego – każda osoba, która czuje, że ma potencjał, ale nie wie jak go ukierunkować, powinna zasięgnąć porad przedstawionych w tej książce – z pewnością nikomu to nie zaszkodzi, a być może będzie początkiem czegoś pozytywnego na drodze własnego życia.